DSF KB 11: WYNIKI I OBSZERNA RELACJA
Przedstawiamy wyniki gali DSF Kick-Boxing Challegne 11, która w piątek odbyła się w Arenie Ursynów. I tym razem Sławomir Duba dopilnował, aby kibice zgromadzeni w hali się nie nudzili. Była to kolejna świetna karta walk, która opiewała w największe gwiazdy w naszym kraju. Najważniejszą wiadomością jest, że w 'meczu’ ponownie jesteśmy górą, a co ciekawe jeszcze nigdy nie przegraliśmy! Tym razem rozgromiliśmy 4-0 reprezentacje Francji, która była bezradna.
Walka wieczoru:
86kg: Dawid Kasperski pok. Boubakera Ela Bakouri przez jednogłośną decyzją sędziów.
Polak w debiucie odnotował ważny sukces choć trzeba przyznać, że łatwo nie było. Nasz reprezentant może cieszyć się z ważnego zwycięstwa, bo przecież za nim wielkie zmiany, którym jest wyjazd do Holandii. Dawid świetnie rozpoczął pojedynek i jego uderzenia robiły wrażenie. Złoty medalista The World Games wystrzelił wysokim kopnięciem, który zachwiał rywalem. Kolejne ciosy i sędzia był zmuszony liczyć przeciwnika na stojąco. Polak świetnie pracował w półdystansie i rozbijał swojego przeciwnika, który z czasem zaskakiwał. Zawodnik z Maroko dobrze atakował ciosami z kontry i zaskoczył tym przeciwnika. W drugiej rundzie Kasperski metodycznie, spokojnie i do celu. Z czasem była to prawdziwa wojna. Ciosów i wymian było co nie miara. W trzeciej odsłonie Dawid próbował iść na całość i podłączyć rywala, jednak ten nie dał się już tak zaskoczyć. Do końca Bakouri był niebezpieczny, a dodatkowo miał momenty, gdy wstrząsnął Kasperskim.
– Fenomenalnym widowiskiem jest DSF Kick-Boxing Challenge, kocham ten sport. Po walce jestem zadowolony, była to trudna walka. Wiedziałem, że w pierwszej walce byłem blisko zakończenia walki przed czasem. Zapewniam, że wracam na dłużej i będę dawał coraz lepsze walki. Będąc w Holandii chcemy doprowadzić do walki z najlepszymi i do tego oczywiście dążę – powiedział Dawid Kasperski.
Superfight:
56kg: Dorota Godzina pok. Sylwie Kaliś przez jednogłośną decyzje sędziów.
W pożegnalnej walce mistrzyni nie miała łatwego zadania, bo Kaliś pokazała się z dobrej strony. Na początku walki Sylwia ruszyła i dość chaotycznie atakowała, ale dochodziła do celu. Z czasem Dorota robiła już przewagę, gdy trafiała licznymi kombinacjami i była po prostu mocniejsza. W dwóch kolejnych rundach mieliśmy podobny przebieg czyli Sylwia miała swoje przebłyski, jednak nie mogła zrobić większej szkody dla zachowującej tytuł Godziny.
– Przeszłam na emeryturę, bardzo dużo emocji przeszło ostatnio przez moją głowę. Chciałam tu pokazać się z jak najlepszej strony. Podziękowanie dla mojej młodziutkiej rywalki, która mimo wieku wyszła i dała z siebie wszystko. Widzę ją siebie taką charakterną. Między nami była różnica pokoleń. Odchodzę, ale widzę, że są mocne zawodniczki, które dalej będą dobrze reklamować kick-boxing w naszym kraju – powiedziała Dorota Godzina.
65kg: Mateusz Rajewski pok. Aleksandra Kalickiego przez decyzje sędziów po dogrywce.
Aleksander od początku ruszył z bardzo mocnym tempem i jego akcje dochodziły do celu. Mateusz odpowiadał z kontry i zrobił wrażenie wysokim kopnięciem. W drugiej rundzie widzieliśmy dalej wyrównany przebieg i wojnę pomiędzy tymi zawodnikami. Aż do momentu, gdy Kalicki wystrzelił z wysokim kopnięciem. Zawodnik Rajewski Team szybko doszedł do siebie i zmotywowany kontynuował pojedynek. Aleksander szedł już przez dłuższy czas do przodu chcąc skończyć walkę przed czasem. Mateusz nie dał się zaskoczyć i trafiał ciosami z kontry. W trzeciej rundzie Kalicki nawiązywał lekką przewagę do tego odjęto punkt dla Rajewskiego. Płocczanin walczył do końca i zaskoczył na koniec rywala. Po walce dość niespodziewanie ogłoszono dogrywkę i była to niewątpliwie szansa od losu. Aleks próbował wywierać presję, ale ponownie był trafiany z kontry. Sędziowie na koniec ogłosili zwycięstwo Mateusza Rajewskiego, który stoczył kolejną bliską walkę.
– Prawdę mówiąc, nie wiem musiałbym to sprawdzić. Walcząc na tym poziomie często walki są wyrównane. Muszę przyznać, że Aleksander mocno kopię. Mam szacunek, może potem pójdziemy na piwo – powiedział Mateusz Rajewski.
65kg: Michał Królik pok. Pavela Douhi przez jednogłośną decyzje sędziów.
'Matrix’ podtrzymuje dobrą formę, którą budował w Holandii. Tym razem zawodnik Paco Team Katowice zdominował reprezentanta Rosji, który mimo wszystko wykazał charakter. Pavel zaczął aktywnie, a Michał spokojnie atakował. Wyraźna była przewaga siły fizycznej Królika, który mocnymi ciosami wstrząsnął rywala. Morderce uderzenia na wątrobę, a dokończenie dzieła kolanem i oponent był na deskach. Rosjanin w drugiej rundzie próbował zaskoczyć, ale zaraz był ostudzany. Michał był aż nadto spokojny, budując swoją przewagę. Jeszcze w ostatniej odsłonie pod koniec Królik miał liczonego przeciwnika, który przetrwał do końca. Douhi wykazał serce do walki, bo trzeba przyznać, że te uderzenia na korpus wchodziły idealnie do celu.
– Białoruska szkoła, więc nie nastawiałem się na skończenie walki przed czasem. Jestem bardzo zadowolony. Polowałem na tułów, ale narożnik rywala to zauważył. Potem były niskie kopnięcia, które blokował. Miałem małą przerwę, trenowałem w Holandii i dostałem szansę. Teraz mam nadzieje, że wstrzelimy się w formę na Mistrzostwach Świata – powiedział Michał Królik.
Międzynarodowy mecz Polska-Francja:
+95kg: Michał Turyński pok. Kevina Minounmana przez KO (latające kolano), 1 runda.
Podopieczny Tomasza Skrzypka odnotował kolejne ważne zwycięstwo po tym jak nie tak dawno udanie zadebiutował w największej federacji na świecie. Turyński już pierwszym z kopnięć wyciął swojego oponenta. Było to niewątpliwie deprymujące choć Kevin na początku tego nie dał po sobie pokazać. Michał dość niespodziewanie wyskoczył z kolanem, który idealnie doszedł do celu. Minounman był już w innym świecie i nie było szans, aby wstał. Nawet po walce w narożniku wyglądało jakby nie wiedział, co tak na prawdę się stało.
– Zawsze szykuje się na trzy rundy bitwę. Przeciwnik od pierwszego momentu był zachowawczy, więc kolejne moje akcje były zaskoczeniem dla niego. Dla mnie każda wygrana mnie czegoś uczy. Szykujemy się na kolejne wyzwania. Każdą walkę się analizuje i z każdej wyciąga się błędy – powiedział Michał Turyński.
+95kg: Tomasz Klimiuk pok. Tommy Blanco przez decyzje sędziów (dwa do remisu).
Francuz zaczął pojedynek chaotycznymi uderzeniami, które nieraz dochodziły do celu. Powracający po kontuzji zawodnik z Białegostoku odpowiadał, ale dał się zaskoczyć wysokim kopnięciem. W końcówce Tomek dominował już nad przeciwnikiem, który mimo wszystko podkręcał atmosferę. W drugiej odsłonie Klimiuk robił coraz większą przewagę, gdy trafiał dużą ilością kolan. Blanco mimo wszystko pokazał charakter i wytrwał choć wydawało się, że jest blisko liczenia. W końcówce Tommy wyglądał już dobrze w wymianach. Klimiuk był zdecydowanie zmęczony, ponieważ robił wszystko, aby zakończyć walkę. Swoją szansę wyczuł Blanco, który już na początku trafił kopnięciem obrotowym. Reprezentant Francji szedł do przodu z obszernymi sierpami, ale nie zaskoczył do końca naszego zawodnika.
– Jak było widać wszystko było i w porządku. Głupi błąd, bo się podpaliłem w pierwszej rundzie, aby skończyć tą walkę. Ostatnia była słaba, więc przepraszam kibiców – powiedział Tomasz Klimiuk.
86kg: Maksymilian Bratkowicz pok. Henri Floriana przez TKO (niskie kopnięcia), 1 runda.
Podopieczny Rafała Petertila pokazał się na prawdę z świetnej strony i tym samym wrócił na odpowiednie tory. U Maksa z każdym startem widzimy na prawdę duży progres. W tym pojedynku reprezentant Francji był stłamszony i od początku nie miał szansy pokazać się z dobrej strony. Bratkowicz od początku zaczął mocno czyli od niskich kopnięć i ciosów na korpus. Mordercze tempo i po każdym kolejnym uderzeniu widzieliśmy duży grymas bólu na twarzy Floriana. Maksymilian wręcz zapewnił egzekucje dla swojego przeciwnika, który po licznych niskich kopnięciach nie był wstanie dalej kontynuować pojedynku.
– To jest moje królestwo, chciałem zakończyć ten mecz i się udało! Zawsze idę do przodu, kocham walkę, oczekuje tego po każdym rywalu. Już zaraz jadę na Mistrzostwa Świata reprezentując nasz kraj. Już w poniedziałek idę na salę, więc liczę, że wrócę z medalem. Ja się dopiero rozwijam, to dopiero początek – powiedział Maks Bratkowicz.
75kg: Marcin Mazurkiewicz pok. Mimouna Zahafi przez jednogłośną decyzje sędziów.
Polak rozpoczął pojedynek od licznych niskich kopnięć. Francuz w dobrym stylu wykorzystywał swoje warunki fizyczne i trafiał w wymianach bokserskich. Mimoun próbował nawiązać większą przewagę, jednak nasz reprezentant od razu odpowiadał. W drugiej rundzie widzieliśmy świetną bitkę ze strony dwóch zawodników. Pod koniec Mazurkiewicz podkręcił tempo i wstrząsnął głowę oponenta. W ostatniej rundzie podopieczny Rafała Dudka był już zdecydowanie lepszy. Marcin był wyraźnie silniejszy co wykorzystywał w licznych kombinacjach.
– Jestem dosyć zadowolony. Cieszę, że mogłem wyprowadzić swoją drużynę na prowadzenie. Mój rywal był mocno niebezpieczny, ale rady z narożnika poskutkowały – powiedział po walce Marcin Mazurkiewicz.
Wstępna karta:
(Muay Thai) 73 kg: Cezary Zugaj pok. Kamila Piątkiewicza przez jednogłośną decyzje sędziów.
Świetnym debiutem w federacji popisał się reprezentanta Białegostoku. Zawodnik ze słynnej rodziny w naszym kraju pokazał, że trzeba już się z nim liczyć. Od początku ruszył Piątkiewicz, który wywierał presję i wyprowadzał więcej kombinacji. Cezary spokojnie czekał i jak już atakował to efektownie i celnie. Na prawdę duże wrażenia robiły obrotowe łokcie, które często dochodziły do celu. W drugiej odsłonie Zugaj nawiązał większą przewagę, gdy był zdecydowanie bardziej celniejszy. Parę podbródków i sierpów doszło idealnie do skutku, a oponent był wstrząśnięty. W klinczu również lepszym okazał się zawodnik z rodziny Zugajów, który pracował kolanami. W ostatniej odsłonie Kamil wykazał jeszcze większych charakter, bo nie poddał się do końca. Te minuty były w jego wykonaniu dobre, a kopnięcia na tułów robiły wrażenie.
71kg: Tomasz Brotoń pok. Nikolaia Kozeleckiy’ego przez jednogłośną decyzje sędziów.
Galę otworzył start podopiecznego Rafała Dudka, który po raz kolejny wykazał, że jest jedną z młodych nadziei. Dla zawodnika z Nowego Sącza była to kolejna wygrana w prestiżowej organizacji. Walka była zdecydowanie na konto Brotonia, który w każdej z rund był po prostu lepszy.
Źródło: sporty-walki.org