W silnym, kilkunastoosobowym składzie udają się nasi reprezentanci na Grand Prix w Tbilisi w dniach 30 marca – 1 kwietnia. To jeden z tych turniejów, gdzie jest zawsze szczególnie ciężko o medale.
– Gruzini zawsze byli mocni, zwłaszcza w młodszych kategoriach wiekowych. Wydaje się, że teraz po prostu uporządkowali wiele spraw, również w swojej federacji, mają bardzo dobrą sytuację finansową. Dzięki temu są w stanie utrzymywać szerszą, wyrównaną kadrę i są światową potęgą w judo – mówi Tomasz Kowalski, który srebro Mistrzostw Europy w wadze -66kg wywalczył właśnie tutaj, w stolicy Gruzji w 2009 roku.
Tym razem wśród zgłoszonych do Grand Prix jest ponad 300 zawodników i zawodników z prawie 40 państw. Na liście startowej jest 16 Polaków: -66kg Patryk Wawrzyczek, -73kg Michał Bartusik, -81kg Damian Szwarnowiecki, Damian Stępień, -90kg Piotr Kuczera, Rafał Kozłowski, -100kg Tomasz Domański, +100kg Marcin Sarnacki oraz -52kg Karolina Pieńkowska, -57kg Anna Borowska, Julia Kowalczyk, -63kg Karolina Tałach, Agata Zacheja, -70kg Daria Pogorzelec, -78kg Beata Pacut, Paula Kułaga.
W historii gruzińskiego turnieju GP jedynym polskim, brązowym medalistą jest Maciej Sarnacki. We wspomnianych ME 09 srebrne medale zdobyli Tomasz Kowalski i Urszula Sadkowska w wadze +78kg.
– Na tych zawodach wygrałem m.in. z Gruzinem Mikheilem Khomizuri, z którym wcześniej przegrywałem. Judo może nie jest w Gruzji sportem stricte narodowym, ale tam wszelkie odmiany zapasów są bardzo popularne. Zawodnicy na pewno mogą liczyć na potężny doping. Judocy są świetni, zdobywali medale Igrzysk Olimpijskich i Mistrzostw Świata mimo że zmieniły się przepisy, które teoretycznie powinny im zaszkodzić, np. łapanie za nogi – powiedział Tomasz Kowalski.
Grand Prix w Tbilisi to dla Biało-Czerwonych ostatni międzynarodowy start przed kwietniowymi Mistrzostwami Europy w izraelskim Tel Avivie.