Kluby Polskiego Związku Kickboxingu” – Hunter Gym Bydgoszcz, trener główny Łukasz Rambalski
0
0
Redakcja: Jak co roku w okresie letnim kickboxerzy Hunter Gym Bydgoszcz wyjechali na zgrupowanie do Zakopanego. Dlaczego konsekwentnie wybiera Pan stolicę polskich Tatr?
Łukasz Rambalski: Od kilkunastu sezonów jeździmy trenować do Zakopanego, jesteśmy zadowoleni z tutejszych warunków do pracy, po prostu mamy wszystko, czego potrzebujemy aby zbudować odpowiednią formę sportową. Aby jednak nie wpaść w pewną rutynę, mniej więcej co 5 lat staramy się zmienić kierunek i udajemy się na obozy nad Bałtyk, chociaż później zawsze z wielką chęcią wracamy w Tatry. Tym razem nasza kadra liczy 30 osób, najmłodsi zawodnicy mają po 15 lat, a najstarszy jestem ja – mówi 36-letni trener Łukasz Rambalski. – Z grona medalistów tegorocznych Mistrzostw Polski są m.in. Damian Piskorz i Jakub Tymiński, zabrakło zaś Kamila Krzyżaniaka. Jeśli chodzi o plan przygotowań, poszczególne dni zaczynamy wymarszem w góry, a po odpoczynku jest trening kickboxerski. Pierwszego dnia mieliśmy spokojne wejście na Kasprowy Wierch, drugiego udaliśmy się z kolei dość trudną trasą na Giewont. Wspomniane zajęcia typowo kickboxerskie rozpoczynamy w godzinach wieczornych. Zazwyczaj jest tak, że pracujemy tzw. trójkami, czyli trzy dni z rzędu góry, a czwarty dzień to przerwa, a następnie znów powtarzamy cykl wejść na kolejne szczyty. Oczywiście jeśli widzimy, że zawodnicy są zmęczeni, mają jakieś kontuzje i potrzebują odpoczynku, wówczas korygujemy nasze działania. Podczas takich zgrupowań chodzi o to, aby wszyscy wykonali progres, nie zaś o zamęczanie i zniechęcanie. Dlatego na bieżąco reagujemy. Objętość wykonana w Zakopanem jest bardzo ważna pod kątem dalszego kształtowania cech motorycznych, a nie ukrywam, że to mój konik w pracy szkoleniowej.
Od kiedy prowadzi Pan bydgoski klub Hunter Gym?
Kickboxing zacząłem trenować w 1998 roku, zaś w wieku zaledwie 22 lat otworzyłem swój klub. Bardzo wcześniej, byłem młodym człowiekiem, ale zdecydowałem się na ten odważny krok z kilku powodów. Ten najważniejszy to brak możliwości trenowania na wysokim poziomie w rodzinnej Bydgoszczy. W tamtym czasie, na początku XXI wieku, brakowało takiego miejsca w dużym przecież mieście. Jeździłem, trenowałem i walczyłem w barwach Dragona Toruń, ale chciałem reprezentować Bydgoszcz. Minęło 14 lat odkąd prowadzę Hunter Gym, początki jak we wszystkim były trudne, także ze względu na mój młody wiek. Człowiek cały czas się uczy i dziś mogę powiedzieć, że i ja przez te lata nabrałem mnóstwo doświadczenia jako trener, organizator, oczywiście dalej jestem czynnym zawodnikiem. Od pierwszego dnia działalności klubu starałem się przekazywać posiadaną wiedzę. Z pewnością istotnym czynnikiem na początku była możliwość współpracy z kolegą, który otwierał wówczas siłownię i miał salę do fitness. Zaproponował mi, abym prowadził tam swoje zajęcia. To był duży plus, odpowiednie miejsce do pracy, bez szukania, wynajmowania w różnych częściach miasta itd. Co prawda półtora roku temu znajomy sprzedał siłownię i mój Hunter Gym zmienił lokalizację, jednakże przez tyle lat udało się wypracować markę klubu i każdy chętny szybko nas znalazł w dzielnicy Fordon w nowym miejscu, przy ul. Rzeźniackiego 1c. Treningi prowadzimy też w VI LO ul. Staszica 4. Zapraszam wszystkich chętnych, drugim trenerem jest Damian Piskorz, który jest szkoleniowcem grup początkujących. Warunki do pracy u nas są doskonałe.
Wróćmy do Pana kariery zawodniczej. Jakie są najważniejsze osiągnięcia Łukasza Rambalskiego? Z pewnością wielu kibiców pamięta Pana start w Mistrzostwach Świata w 2013 roku w low kicku w Brazylii.
Jak do tej pory stoczyłem 152 walki, w tym 120 amatorskich i 32 zawodowe. Nie pamiętam dokładnie bilansu amatorskiego, ale pewnie wygrałem 80-90 pojedynków, z kolei na profesjonalnych ringach odniosłem 22 zwycięstwa i poniosłem 10 porażek. Ale w polskim kickboxingu nie ma drugiego zawodnika, który walczyłby z tak trudnymi rywalami, ówczesnym topem światowym, a byli to m.in. Alviar Lima, Murthell Gronehart, Sahin Yakut i Khasan Khaliev. Jeśli chodzi o moje osiągnięcia, byłem Mistrzem Polski w K-1 Rules, dwukrotnie zdobywałem tytuł wśród młodzieżowców, dwa razy wygrywałem Puchar Polski. Na arenie międzynarodowej wywalczyłem srebrny medal na Pucharze Świata w Budapeszcie. Niestety nie udało mi się stanąć na podium MŚ w Brazylii, gdzie po pierwszej zwycięskiej walce, w ćwierćfinale trafiłem na znakomitego rosyjskiego zawodnika, niepokonanego od wielu lat. To było jak zderzenie ze ścianą, więcej – zderzenie z kosmicznym poziomem, zdecydowanie był poza moim zasięgiem. Z lepszym kickboxerem nigdy nie rywalizowałem, a przecież miałem wielu świetnych przeciwników. Jako zawodowiec zdobywałem Mistrzostwo Polski w K-1 i muay thai.
A jak wyglądały krajowe potyczki, z kim toczył i wciąż toczy Pan najtrudniejsze boje?
W dawnych czasach, jeśli tak możemy określić, pamiętne były pojedynki z Piotrem Woźnickim. Wygrałem z nim w K-1 i low kicku, a on zwyciężył w muay thai. Z Wojciechem Kosowskim mam bilans 1-1, lepszy byłem w K-1, rywal w muay thai, natomiast trzy razy pokonałem Rafała Dudka. Moją zmorą był Artur Szychowski trener klubu Samuraj Sanok, z którym na 5 walk wygrałem tylko raz w K-1, a było to w potyczce zawodowej na Kokoro Cup. Później rzadziej startowałem, zająłem się jeszcze mocniej pracą trenerką i rozwijaniem klubu, ale cały czas jestem aktywny i jeśli pojawią się propozycję, na pewno wejdę do ringu. Zresztą już mam zaplanowany amatorski start jesienią w Pucharze Europy w Pradze. Jeśli dobrze się spiszę i pokonam znaczących rywali, może znów pomyślę o kadrze narodowej. Oczywiście nie mam szans na występ w zbliżających się Mistrzostwach Świata, to już za późno, ale może w Mistrzostwach Europy w 2020 roku? Doświadczenie mam ogromne, walczyłem z najlepszymi na świecie na galach w Holandii czy Tajlandii, więc może pokuszę się jeszcze o sukces w amatorskim kickboxingu.
W tym sezonie Damian Piskorz (-71kg) wygrał MP K-1 Rules w Sanoku, a Kamil Krzyżaniak (-63,5kg) zdobył srebrny medal na tych zawodach. Nie udało im się zaś obronić tytułów mistrzowskich w low kicku na ringu w Nowym Targu. Obaj są liderami Hunter Gym Bydgoszcz?
Nie lubię i nie używam określenia lider, bowiem na sukces pracuje cała ekipa. Jeden zawodnik nic nie zdziała w pojedynkę. W tym roku Damian Piskorz triumfował w K-1, wygrał też 3 walki zawodowe, w tym dwie na jednej gali w Estonii. Walczył tam z dwoma miejscowymi zawodnikami i obydwu porozbijał, każdy z Estończyków był liczony przez sędziego. Pokazał, że potrafi sobie radzić na trudnych wyjazdowych turniejach. Poza tym sięgnął po srebro w MP w low kicku. Rok temu w finale był lepszy od Łukasza Kaczmarczyk,a teraz tytuł zdobył wrocławianin. W gronie juniorów starszych ważny sukces zanotował Kuba Tymiński, który w czerwcu był najlepszy w PŚ w Rimini w low kicku kategorii -63,5kg. Na co dzień trenuje i sparuje z Kamilem Krzyżaniakiem, walczą w tej samej wadze. Kamil sięgnął po srebro w MP w K-1, chociaż trzy walki stoczył ze złamanym dużym palcem stopy. W finale uległ zaledwie jednym uderzeniem. Z kolei w low kicku przegrał z utytułowanym Michałem Królikiem, który zdecydował się na zmianę kat. z -60kg na -63,5kg.
Kto jeszcze wyróżnia się z grona pańskich podopiecznych?
Mistrzostwo Polski w juniorach w K-1 zdobywał Patryk Czyżewski w wagach -75kg i -81kg, a teraz zacznie startować w seniorach. W ogóle jeśli ktoś myśli o sukcesach musi trenować codziennie. Oni tworzą grupę zawodniczą. W średnio zaawansowanej też można ćwiczyć na wysokim poziomie, ale 3 razy w tygodniu, nie ma presji jeśli chodzi o zawody. Nikomu nie obiecuję, że dojdzie do wielkich sukcesów, nikogo też na siłę nie zatrzymuję, ale nie ma innej drogi do zwycięstw niż ciężka praca każdego dnia. Ja sam też cały czas pracuję nad swoim rozwojem, inwestuję w siebie i w klub, który doposażam nowymi „zabawkami”. Żona czasem się śmieje, ale wie ja bardzo mi zależy na wysokiej jakości szkolenia. Jak już mówiłem zawsze pasjonowało mnie przygotowanie motoryczne i temu zagadnieniu poświęcam sporo czasu. Zawsze dużo trenowałem, a często podczas walk z formą nie było najlepiej i zastanawiałem się jaka jest tego przyczyna. Po jakimś czasie doszedłem do tego, że zdarzało się ćwiczyć za mocno, byłem przetrenowany. Trzeba umieć znaleźć złoty środek, ale do tego potrzeba doświadczenia.
Już wkrótce przedstawiciele Hunter Gymu startować będą w ME i MŚ.
Kuba Tymiński jedzie na MŚ Juniorów do Gyor, zaś Damian Piskorz walczyć będzie w MŚ Seniorów w Sarajewie. Wierzę, że obaj dojdą do finałów, a nawet wygrają mistrzostwa. Są bardzo dobrze przygotowani.
W klubie trenujecie tylko twarde formuły jak low kick, K-1?
Kuba Tymiński był też ma MP kick light, gdzie po stoczeniu 4 walk zdobył srebro. Z tym samym finałowym rywalem zmierzył się w półfinale low kick i wygrał bardzo zdecydowanie. Od początku istnienia klubu stawiałem na twarde formuły, startowałem też w full contact, ale można powiedzieć o pechu, bowiem aż 3 razy byłem wicemistrzem Polski. Niestety nie udało się wywalczyć złota w tej formule, a przegrywałem m.in. z Robertem Ziętkiem.