Nie ma litości dla swoich zawodników trener Hazbulak Bazorkin. Zapaśnicy stylu klasycznego pod wodzą tego szkoleniowca ciężko harują w ośrodku przygotowań olimpijskich we Władysławowie. Coś na ten temat może powiedzieć wicemistrz świata z Paryża, Mateusz Bernatek.
– Właściwie kontynuujemy to, co zaczęliśmy robić przed świętami w Zakopanem. Co prawda w domu też trochę trenowałem, ale dopiero we Władysławowie jest mocny trening. Ćwiczymy po trzy razy dziennie. A zaczynamy porannym rozruchem już o 7.30. Nad morzem pracujemy głównie nad siłą i motoryką. Jesteśmy już troszeczkę zmęczeni. Na razie dopiero powoli wchodzimy na matę, ale sądzę, że lada dzień zaczniemy pracować już nad techniką walki. Będzie też coraz więcej sparingów – mówi zawodnik AKS Piotrków
Trybunalski.
Kadra początkowo miała szybciej zakończyć zgrupowanie i błyskawicznie przenieść się do Krasnodaru, gdzie odbywa się memoriał imienia Ivana Poddubnego.
– Jednak ostatecznie nie polecimy do Rosji i dlatego zgrupowanie mamy przedłużone do 21 stycznia. Zatem będzie więcej okazji do wewnętrznych sparingów. Pierwszy start w tym roku został przełożony na 7 lutego. Wtedy w Raciborzu czeka nas turniej o Puchar Polski – mówi srebrny medalista mistrzostw świata z Paryża, w kategorii do 66 kg.
W tym sezonie Bernatek będzie startować w wadze do 67 kg. Ale mimo to, cele zostały takie same.
– Tylko kilogram więcej nie jest problemem. Pierwszym celem są mistrzostwa Europy, później światowy czempionat. Moim głównym zadaniem jest jednak utrzymanie się w światowej czołówce. Chcę udowodnić, że srebro z Paryża nie było dziełem przypadku – podsumował Mateusz Bernatek.
Waldek Zawołowicz / PZZ