PO GODZINACH – SZYMON KOŁECKI
Szymon Kołecki, który podczas gali KSW 47: The X-Warriors wejdzie do okrągłej klatki KSW i zawalczy z Mariuszem Pudzianowskim, w zasadzie przez całe swoje życie jest związany ze sportem. To jednak nie przeszkadza mu, aby w wolnych chwilach od treningów dalej się nim zajmować, ale już w roli kibica.
– Jako kibic oglądam w zasadzie wszystko i to nie jest tak, że coś lubię najbardziej. Ostatnio oglądałem Halowe Mistrzostwa Polski w Lekkiej Atletyce 2019, a następnie Halowe Mistrzostwa Europy w Glasgow. Oglądam też Ligę Mistrzów, koszyków czy siatkówkę, w której mam wielu kolegów, również reprezentantów kraju. Jedyne do czego mniej mnie ostatnio ciągnie, to skoki narciarskie. Nie jest też tak, że dopiero teraz oglądam inne sporty, bowiem jeszcze jak startowałem w podnoszeniu ciężarów, również oglądałem prawie wszystkie dyscypliny, dlatego że prawie wszyscy reprezentanci Polski, to byli moi znajomi, których spotykałem w centralnych ośrodkach sportu. Tym łatwiej było mi więc im kibicować.
Wydawać by się mogło, że po zakończeniu kariery w podnoszeniu ciężarów, Szymon Kołecki będzie miał więcej czasu dla siebie. MMA jednak okazuje się równie wymagającą dyscypliną pod względem czasowym, choć pojawiają się pewne różnice.
– Z wolnym sytuacja wygląda podobnie jak przy podnoszeniu ciężarów. W przypadku MMA mam jednak większą dowolność w ustalaniu samemu różnych rzeczy. Wolę np. zrobić trzy treningi w godzinach między 9 i 15, a potem mieć całe popołudnie wolne, ale to też nie zawsze się tak układa. W ciężarach trenowałem dziewięć, dziesięć razy w tygodniu i trzy razy miałem odnowę biologiczną. Natomiast tutaj trenuję jedenaście, dwanaście razy w tygodniu, plus odnowa. W MMA jednak niektóre treningi są krótsze, więc generalnie jakoś to się wszystko równoważy. Różnica jest taka, że teraz wyjeżdżam na treningi w poniedziałek i wracam do domu w czwartek po południu, a piątkowe i sobotnie treningi robię już w miejscu zamieszkania. To natomiast pozwala mi nieco więcej czasu spędzić z rodziną. Musimy jednak pamiętać, że oczywiście mówimy o okresie dziesięciu tygodni bezpośredniego przygotowania do walki. W ciężarach sytuacja była odmienna, bo na dziesięć tygodni wyjeżdżałem z domu i wracałem dopiero po zawodach.
Wolne chwile w życiu Szymona Kołeckiego, to przede wszystkim czas dla najbliższych, ale nie jest też tak, że mistrz olimpijski szczególnie potrzebuje mentalnego odpoczynku od sportu.
– Nie szukam teraz chwil na oderwanie się od sportu, nie czuję, żebym ich bardzo potrzebował. Przygotowania do walki z Mariuszem są zupełnie inne niż poprzednie, co zapewne wynika też ze zdobytego już doświadczenia. Przy poprzednich przygotowaniach często czułem już zmęczenie i myślałem o tym kiedy skończy się to wszystko. Odliczałem dni do walki, żeby móc odpocząć. Teraz natomiast tego nie ma i nie odczuwam psychicznego znużenia. Dużo sparuję, dużo walczę, ale nie odczuwam tego jako straszne obciążenie. Nie odczuwam wiec potrzeby odrywania się od tego. Wiadomo jednak, że kiedy jestem w domu, skupiam się na rodzinie i sport schodzi na plan dalszy. W takich chwilach mamy też swoje domowe rytuały, które lubimy. Na przykład w niedzielę rano robię zawsze naleśniki dla najbliższych, a potem często z córkami idę na basen. Niedziela jest więc takim dniem typowo już dla rodziny, ale też po południu przychodzi czas na dwie, trzy godziny snu, żeby zregenerować się nieco po całym tygodniu treningów.
Większe doświadczenie w MMA i mniej męczące przygotowania do walki z Mariuszem Pudzianowskim spowodowały również, że Kołecki nie myśli na razie o tym, co zrobi zaraz po walce, a czego mu teraz brakuje.
– W dotychczasowych walkach tak miałem, faktycznie. Czasami nie mogłem doczekać się tego, żeby z przyjaciółmi zrobić grilla. Innym razem myślałem o urlopie i wyjeździe. Teraz tego nie mam, bo tak jak mówiłem wcześniej, bardzo dobrze się czuję i nie myślę o tym, że te przygotowani są dla mnie strasznie ciężkim wyzwaniem. Wszystko idzie bardzo dobrze i niczego mi nie brakuje. Nie muszę zbijać też wagi i jej przesadnie kontrolować. Wiadomo, że nie jem byle czego, ale nie mam problemu wynikającego z jakichś specjalnych ograniczeń. W ciężarach, kiedy musiałem trzymać dietę rygorystycznie, zawsze czekałem na koniec startu, a potem przede wszystkim słodycze lądowały na moim stole.
Nie tylko jednak słodycze są tym, co lubi Szymon Kołecki, gdy nie zajmuje się trenowaniem. Jedną z jego pasji są też samochody.
– Bardzo lubię motoryzację, ale z perspektywy użytkownika. Nie jestem specjalistą od mechaniki i nie jestem też na tyle bogaty, żeby stworzyć sobie jakiś pokaźny park wspaniałych modeli. Bardzo jednak lubię jeździć i siedzieć za kółkiem swoich samochodów.
Teraz jednak Kołecki skupia się na nadchodzącej walce i to zajmuje jego czas i głowę.
– Dopóki trenuję i zajmuję się sportem, nie planuję niczego. Staram się nigdy nie wybiegać w przyszłość, bo skupiam się na sporcie i na tym, co teraz mam do zrealizowania. I to nie są żadne slogany, bo mój plan na życie jest ułożony do 23 marca. W ogóle więc nie planuję co będzie 24, albo 25 marca, bo to już są inne, proste decyzje o tym, czy gdzieś wyjechać i odpocząć, czy szykować się do kolejnej walki czy robić coś innego. Ja jestem tak skupiony na przygotowaniach, że mam plan ściśle ułożony tylko do 23 marca.
Żeby poznać więcej ciekawostek z życia Szymona Kołeckiego, zapraszamy również do śledzenia jego profili w mediach społecznościowych.