Rozmowa z Andrzejem Wrońskim, pełniącym obowiązki prezesa Polskiego Związku Zapaśniczego ( WYWIAD )
Przypomnijmy, że 14 maja br. zaledwie po kilku miesiącach sprawowania rządów Grzegorz Brudziński został odwołany z funkcji prezesa PZZ. Zadecydowało o tym Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Delegatów, zwołane wyłącznie w celu odwołania go – w kwietniu wnioskowała o to większość członków zarządu – bądź pozostawienia na tym stanowisku.
Z grona 97 uprawnionych do głosowania delegatów na warszawskim Torwarze pojawiło się 78. Zdecydowana większość, bo 53, opowiedziała się za odwołaniem, 23 było przeciw; 2 głosy były nieważne. Pełniącym obowiązki prezesa do czasu kolejnego walnego zgromadzenia – zaplanowano je na 24 czerwca – jest Andrzej Wroński, dwukrotny złoty medalista igrzysk olimpijskich.
10 kwietnia br. większa część zarządu PZZ – stosunkiem głosów 8:4 – postanowiła wnieść wniosek o odwołanie Grzegorza Brudzińskiego, stąd też pojawiła się konieczność zwołania nadzwyczajnego zgromadzenia. Dlaczego podjęto taką decyzję?
Główną przyczyną odwołania prezesa był jego brak kompetencji do kierowania ludźmi. Były już prezes wchodził też w kompetencje innych członków zarządu i zaczęło iskrzyć.
Członkowie zarządu PZZ mieli spore zastrzeżenia do stylu rządów byłego już prezesa. Największe grzechy G. Brudzińskiego?
Tak jak wcześniej wspominałem, jego głównym grzechem był brak umiejętności zarządzania zasobem ludzkim.
Ryszard Wolny na łamach prasy mówił – nie współpracował z nami, prowadził własną politykę, popsuł atmosferę w biurze związku… Chodzi zresztą o wiele spraw i działań, mniejszego i większego kalibru, które budowały wrażenie, że interes polskich zapasów nie jest w tym wszystkim najważniejszy. Zgadza się Pan z tymi słowami?
Tak zgadzam się z tymi słowami, ale nie chcę już wracać do sprawy. Temat jest zakończony. Musimy skoncentrować nad przyszłością polskich zapasów.
Pierwsze działania jakie podjął Pan jako pełniąc obowiązki prezesa PZZ?
Wywodzę się ze środowiska klasyków i słabe wyniki w tym stylu mocno mnie niepokoją. Wraz z trenerem Stanisławem Krzesińskim oraz innymi trenerami klubowymi wybieramy się na zgrupowanie klasyków. Chcemy porozmawiać z zawodnikami i szkoleniowcem kadry. Poznać ich problemy, zrozumieć ich bolączki. Służymy też radą. Do czasy wyborów nie będę podejmował jednak żadnych strategicznych decyzji.
Czy będzie Pan kandydował na prezesa PZZ i jaki ma Pan pomysł na polskie zapasy?
Tak, podjąłem decyzję, że będę kandydował na prezesa. Największą bolączką polskich zapasów jest brak prawidłowego systemu szkoleniowego. Musimy zainwestować w młodych, perspektywicznych trenerów. Należy także zwiększyć nakłady finansowe na szkolenie najmłodszych zapaśników. Zawodnicy wchodzący w wiek seniora mają spore braki w wyszkoleniu, a w późniejszym okresie kariery, ciężko to nadrobić, czy też wyeliminować błędy. Na to często jest już za późno.
A co promocją i finansowaniem zapasów?
Wyśmienitą promocję polskich zapasom robi Krajowa Liga Zapaśnicza. W pewnym sensie zawodowa liga zdjęła z barków PZZ ten obowiązek. Musimy współpracować z KLZ, a będzie o nas głośno. Jeśli chodzi o finanse, to nie jest źle, bo dzięki medalowi Moniki Michalik z Rio, zapasy są w złotym koszyku i mamy zapewnione finansowanie z budżetu państwa. Na dniach podpiszemy umowę z jedną ze spółek Skarbu Państwa, co zagwarantuje naszym najlepszym sportowcom naprawdę wysokie stypendia.
Wróćmy do wyborów prezesa, które odbędą się 24 czerwca. W kuluarach mówi się, że najpoważniejszym kandydatem jest Andrzej Supron. Środowisko zapaśnicze go poprze? Będzie to jego kolejne podejście do fotela prezesa PZZ.
To cechuje demokrację, każdy ma prawo do kandydowania, a czy środowisko go poprze, o tym przekonamy się już wkrótce.
Najważniejsze zadania, wyzwania dla przyszłego prezesa PZZ?
Najważniejszym zadaniem, jak już wcześniej wspominałem, będzie poprawa szkolenia w zapasach. To największe wyzwanie przyszłego prezesa. Musi też zadbać o dobre relacje ze spółkami Skarbu Państwa i Ministerstwem Sportu i Turystyki. Ważne też będzie umiejętne zarządzanie biurem PZZ i dobra współpraca z zarządem.
Andrzej Wroński (ur. 8 października 1965 w Kartuzach) – polski zapaśnik, dwukrotny mistrz olimpijski.
Podczas Igrzysk Olimpijskich w Seulu w 1988 zdobył złoty medal, wygrywając w finale z Gerhardem Himmelem z RFN. Cztery lata później w Barcelonie zajął 4. miejsce. W Atlancie w 1996 powtórzył sukces z Seulu i ponownie zdobył złoty medal
Oprócz sukcesów olimpijskich Wroński zdobył także tytuł mistrza świata w Tampere w 1994. Był również wicemistrzem w 1999 i dwukrotnie brązowym medalistą w 1993 i 1997. Trzy razy był mistrzem Europy w 1989, 1992 i 1994 oraz dwa razy brązowym medalistą w latach 1990 i 1996.
Piętnaście razy zdobywał tytuł mistrza Polski – nieprzerwanie od 1988 do 2000, a także w 2004 (w kategorii do 120 kg).