Brazylijczyk Patrick Teixeira (31-1, 22 KO) przegrał trzy lata temu przed czasem z Curtisem Stevensem i znalazł się na rozdrożu, ale wygrał cztery starcia z rzędu i wczoraj w walce wieczoru gali w Las Vegas dostał szansę walki o tymczasowy pas WBO wagi junior średniej z faworyzowanym Carlosem Adamesem (18-1, 14 KO). Walka zakończyła się dość niespodziewanym tryumfem Teixeiry, który niedługo powinien zostać pełnoprawnym mistrzem.
Adames był w walce agresorem, ale to dysponujący lepszym zasięgiem ramion mańkut z Brazylii boksował mądrzej i efektywniej. Dobrze pracował przednią ręką i regularnie trafiał uderzeniami z lewej. W rundzie czwartej doznał jednak paskudnych rozcięć i wydawało się, że może mieć spore kłopoty, by dotrwać do końca pojedynku.
Teixeira odwrócił losy walki w siódmej rundzie, raniąc Adamesa prawym sierpowym i posyłając go chwilę później na deski. Zawodnik z Dominikany – kreowany przed walką na przyszłą gwiazdę – pokazał charakter i wrócił do gry. Do końca walki lepsze wrażenie sprawiał jednak Teixeira, który złapał drugi oddech i kontrolował sytuację technicznym boksem, nie dając się wciągnąć w wymiany. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 116-111 i dwa razy 114-113 – wszyscy dla Teixeiry, który zostanie uznany pełnoprawnym czempionem po tym, jak przenoszący się do wagi średniej Jaime Munguia zwakuje swój tytuł.