– Bardzo pozytywnie oceniam start Beaty Pacut-Kłoczko, Angeliki Szymańskiej i Aleksandry Kalety w Mistrzostwach Świata w Taszkencie. Dobre momenty w swoich walkach miały też pozostałe nasze judoczki – mówi Paweł Zagrodnik, trener kobiecej reprezentacji Polski. Brązowy medal w wadze -78kg zdobyła Beata Pacut-Kłoczko, z którą na co dzień pracuje w klubie Czarni Bytom.
Beata Pacut po złotym medalu Mistrzostw Europy w 2021 roku potwierdziła przynależność do światowej czołówki i stanęła na podium. Bardzo blisko podium była też Angelika Szymańska (-63kg), która zajęła 5 miejsce. Na dobrej 7 lokacie sklasyfikowana została Aleksandra Kaleta (-52kg). Dobrą walkę z Wicemistrzynią Olimpijską Michaelą Polleres stoczyła Katarzyna Sobierajska (-70kg). Arleta Podolak (-57kg) także wygrała jedną walkę, a niestety nie udało się to – mimo ambitnej postawy – Julii Kowalczyk (-57kg) i Kindze Wolszczak (+78kg).
Ocena startu trenera Pawła Zagrodnika (zawodniczki z miejsc 3, 5, 7):
Beata Pacut-Kłoczko: Beata to judoczka, u której widać doświadczenie, jest rasową zawodniczką. Nawet jeśli nie jest w super formie, to dalej potrafi być bardzo groźna i wygrywać kolejne walki. W Taszkencie wcale nie miała lekko, o czym już przekonała się w pierwszym pojedynku z judoczką gospodarzy. Dużo kibiców dopingowało rywalkę, co mogło zdeprymować. Ale na szczęście Beata poradziła sobie i po słabszym początku rzuciła na waza-ari w dogrywce. W ogóle rewelacyjnie w tych zawodach podnosiła się po trudnych momentach. Szkoda tylko walki z Chinką, bo to Pacut-Kłoczko mogła być zamiast niej w finale. Z kolei o brąz z Niemką Boehm zrealizowała w pełni taktykę, doszła do swojego uchwytu i wykonała technikę.
Angelika Szymańska: Była w bardzo dobrej dyspozycji, ale paru niuansów sprawiło, że nie zdobyła medalu. Powygrywane walki poszły po jej myśli i zgodnie z planem. A co do przegranych, Portugalka Timo nie pasuje Angelice stylowo, bo to judoczka ciągle wyprzedzająca tzw. seoingowiec. Nie było groźnych ataków z jej strony, ale była konsekwentna w swoim wyprzedzaniu i nasza zawodniczka przegrała na kary. Z kolei o porażce o brąz z Deketer przesądził jeden mały błąd. Szymańska weszła w o-uchi-gari, ale nie zapracowała rękami, a przeciwniczką ją odkręciła. Dzięki temu zdobyła waza-ari i potem się „okopała”. Już się nie otworzyła, tylko walczyła taktycznie i na uchwycie. Ale takie walki są do wygrania przez Angelikę, a następne Mistrzostwa Świata już za pół roku.
Aleksandra Kaleta: To był także dobry występ, dwie rundy przeszła błyskawicznie, a jeszcze trochę brakuje Oli, by wygrywać z Gilles, medalistką Igrzysk Olimpijskich. Do Brytyjki ciężko się dostać, trudno się z nią bije. Szkoda walki repasażowej, bo nasza judoczka do połowy pojedynku realizowała założenia taktyczna i rzuciła reprezentantkę Mongolii na waza-ari. Jednak w tym momencie coś się stało, być może kwestia mentalna, że przestała się bić. Szkoda, bo mogła zwyciężyć i stanąć do walki o brąz. Ale jeśli nadal będzie robiła taki progres to będzie zdobywała krążki na różnych turniejach.