
Mistrz świata WBC wagi ciężkiej, Deontay Wilder (41-0-1, 40 KO) nie zamierza żałować Dilliana Whyte’a (25-1, 18 KO), który już od ponad sześciuset dni zajmuje pierwszą pozycję w rankingu wyżej wymienionej federacji. Wciąż jednak nie może doczekać się pojedynku z czempionem.
– Dillian Whyte mógł dostać walkę ze mną. Dałem mu dwie opcje. Najpierw powiedziałem, żeby podpisał kontrakt z Premier Boxing Champions na jedną walkę. Wtedy moglibyśmy się zmierzyć. To była pierwsza szansa. Potem powiedziałem mu, żeby walczył z Luisem Ortizem. ”Zawalczysz z nim i zmierzę się z tobą, masz moje słowo”, dokładnie to usłyszał. A każdy wie, że nie cofam raz danego słowa. I co zrobił Dillian Whyte? Nie chciał walczyć z ”King Kongiem”. Stracił drugą szansę – powiedział Wilder.
– Następnie federacja WBC zarządziła walkę Ortiza z Whyte’em. Whyte wciąż nie chciał tej walki. To była jego trzecia szansa. Nie chcę, żeby ludzie go żałowali. Ja nie żałuję. Mówiłem, że to, co się dzieje, jest żałosne, ale tylko z powodu zachowania Whyte’a. To jego wina. Chcę to raz na zawsze wyjaśnić. On trzykrotnie pozwolił uciec tej walce, a w zasadzie miał nawet cztery szanse. Powiedziałem bowiem Eddie’emu Hearnowi: ”jeśli mam walczyć z Whyte’em, to w następnej walce chcę od razu bić się z Joshuą”. To była czwarta szansa – dodał ”Bronze Bomber”, który kolejny pojedynek ma stoczyć jesienią z Luisem Ortizem. Jeżeli pokona Kubańczyka po raz drugi, w pierwszym kwartale przyszłego roku ma stanąć do rewanżu z Tysonem Furym, który może być jedną z najważniejszych walki wagi ciężkiej w XXI wieku.