Rok temu, na mistrzostwach świata w Oslo, Katarzyna Krawczyk zdobyła swój pierwszy w karierze medal światowego czempionatu. Dzięki temu postanowiła, że jeszcze raz spróbuje awansować na igrzyska olimpijskie, tym razem do Paryża. Mistrzostwa świata w Belgradzie traktuje jako bardzo duży przystanek na tej drodze – nie oznacza to jednak, że nie jedzie tam walczyć o medal.
Jakub Kazula: Jak przebiegły ostatnie przygotowania pomiędzy zwycięskim Poland Open, a mistrzostwami świata?
Katarzyna Krawczyk: Po zwycięstwie w Poland Open udaliśmy się do Spały, gdzie wzięliśmy udział w międzynarodowym zgrupowaniu. Sporo walk, sporo sparingów z zawodniczkami z innych państwa. Potem chwila odpoczynku i od razu początek bezpośrednich przygotowań do mistrzostw świata – zgrupowania w Wałczu i Władysławowie. Aktualnie (rozmowa przeprowadzana we wtorek – przyp. JK) jestem właśnie w drodze do Spały, gdzie spędzimy ostatnie kilka dni przed wylotem. Ja się cieszę, że przez ten cały okres przeszłam bez żadnej kontuzji i większych problemów.
Żadnych naciągnięć czy lekkich urazów?
K.K: Nie no jakieś naciągnięcia zawsze się zdarzają (śmiech). Przeciążenia czy napięcia, spowodowane obciążenia treningowymi, także, ale najważniejsze, że obyło się bez poważniejszych kontuzji i urazów.
Jak ocenia Pani swój dotychczasowy sezon? Mistrzostwa świata są oczywiście najważniejsze, ale po drodze były chociażby medal mistrzostw Europy czy wspomniane zwycięstwo w Poland Open?
K.K: Pokazałam w tym roku, że w dalszym ciągu stać mnie na wiele i może nie jestem zawodniczką z samej góry mistrzostw świata, ale się liczę w walce o medal. Zwyciężyłam w Poland Open, złoto było też na turnieju w Rzymie. Medal przywiozłam z zawodów w Madrycie i z mistrzostw Europy, także na „Ranking Series” zdobyłam srebrny medal. Wiadomo, że stawia mnie to w roli osoby, która będzie walczyła o najwyższe laury na mistrzostwach świata, ale ja do tego podchodzę z dużym respektem. Tam nie ma słabych punktów, wszyscy będą wylewać ostatnie poty, by jak najwyżej zajść w tej imprezie. Mam nadzieję, że uda mi się pokazać z dobrej strony, oddam całe serce w Belgradzie i pokaże wam dobre zapasy i będziemy mogli po zawodach rozmawiać o dobrych chwilach, które tam się wydarzyły.
Poza tymi wszystkimi sukcesami jest też Pani aktualną medalistką mistrzostw świata. Czy to oznacza, że na kolejny czempionat jedzie się tylko z jednym celem w głowie, czy jednak podchodzi się do tego z dystansem, walka po walce?
K.K: Zawsze się podchodzi walka po walce, bo wiele też zależy choćby od losowania i od tego, na jakich przeciwników się trafi. Dyspozycja dnia także ma duży wpływ. Ja staram się nie myśleć o tych kolejnych walkach w turnieju, tylko o tej, co przede mną. Uda się wygrać to patrzę na kolejną część drabinki. Owszem, jako medalistka z poprzedniego roku jadę tam po medal, bo też nie po to tak mocno trenuję, żeby zajmować dalsze miejsca na zawodach. Chcę sięgać po najwyższe laury i mam nadzieję, że w Belgradzie uda mi się wyciągnąć jak najwięcej.
Patrząc na listy startowe i rozstawienia, przy nazwisku Krawczyk widnieje numer cztery. Czy Pani zwraca w ogóle uwagę na te rozstawienia, biorąc pod uwagę, że nie zawsze są one w zapasach miarodajne?
K.K: Niekoniecznie patrzę na rozstawienia, to zależy od sytuacji. Akurat w zapasach to nie ma zbyt dużego odzwierciedlenia w tym, co się dzieje naprawdę w danej kategorii. Jest wiele świetnych dziewczyn, które nie są rozstawione, bo np. miały kontuzję.
Albo startowały w innej wadze.
K.K: Dokładnie. Ja na to za bardzo nie patrzę, jedynie pod tym względem, że wiem na kogo ewentualnie mogę trafić w swojej ćwiartce i już wcześniej wiedzieć, pod co się przygotowywać, przeanalizować swoje walki z tą przeciwniczką. Wiem na przykład, że szykuje mi się powtórka z mistrzostw w Oslo, bo na mojej drodze może stanąć Emma Malmgren, z którą wtedy wygrałam, ale Szwedka chociażby pozbawiła mnie w tym roku finału mistrzostw Europy i przegrałam z nią też na turnieju w Madrycie, dlatego trzeba się z nią liczyć.
Czy w związku z tym patrzy się na to, kto jest nierozstawiony i na pewno nie chciałoby się na niego trafić w pierwszych rundach, czy „kogo mi wylosują, tego muszę pokonać”?
K.K: To drugie. Dobrego losowania będę sobie życzyła, mam nadzieję, na igrzyskach olimpijskich, a teraz chcę walczyć z najlepszymi, chcę się sprawdzić i będę walczyć z tym, kogo mi dadzą. Mam też nadzieję, że będą to dobre walki na moją korzyść.
W teorii to właśnie na imprezach pokroju mistrzostw świata forma powinna być najwyższa. Czy to oznacza, że mimo dobrej dyspozycji przez cały sezon, są jeszcze rezerwy?
K.K: Wszystko tak na dobrą sprawę się okaże na mistrzostwach świata, czy zachowałam jeszcze rezerwy. Mam nadzieję, że tak, bo głównie pod tą imprezę się przygotowywaliśmy, inne po drodze były sprawdzianem i liczę, że rezerwy faktycznie są jeszcze zachowane.
Teoretycznie znacznie ważniejsze będą mistrzostwa za rok, będące jednocześnie kwalifikacją olimpijską. Czy faktycznie te aktualne to duży i ważny, ale jednak tylko przystanek na drodze do najważniejszych momentów w tym nietypowym olimpijskim trzyleciu?
K.K: Nie oszukujmy się, z jednej strony jest to impreza sezonu, a z drugiej wszelkie przygotowania są mimo wszystko nakierowane na igrzyska olimpijskie. Z racji mojego wieku ja nie ukrywam, że podjęłam próbę walki o kolejne igrzyska i wszystko stawiam na jedną kartę i układam pod Paryż. Mistrzostwa świata są jednak imprezą sezonu i chcę się jak najlepiej zaprezentować i dołożyć kolejny krążek, bo to buduje zawodnika, umacnia go na przyszłość i daje mi informację, że stać mnie jeszcze na wiele na kolejnych dużych imprezach.
Miałem pytać, czy to igrzyska są głównym, a może nawet jedynym celem, będącym gdzieś z tyłu głowy, ale po tej odpowiedzi chyba mamy jasność.
K.K: (Śmiech) Chyba tak.
W ostatnich latach rywalizacja w kategorii do 53 kilogramów pomiędzy Panią a Roksaną Zasiną była chyba najciekawszą w kobiecych zapasach. Czy to napędza dodatkowo w walce o kolejne igrzyska?
K.K: Na razie jeszcze nie mamy takiej bezpośredniej rywalizacji, ale przyjdzie taki moment, że wzrosną te obciążenia i psychiczne, i fizyczne, kiedy będziemy walczyły o wyjazd na mistrzostwa świata, które będą kwalifikacją olimpijską w przyszłym roku, czy też na turnieje kwalifikacyjne. Roksana Zasina jest także bardzo dobrą zawodniczką, jest bardzo pracowita i tego nie odpuści. Na pewno to będzie miało wpływ na to, że nasz poziom sportowy będzie rósł. Mam nadzieję, że wyjdą tego same pozytywne dla nas rzeczy i nie będziemy tą rywalizacją zbyt mocno obciążone psychicznie, bo to będzie kluczowe, żeby w tej kategorii wiele jeszcze zrobić.
Czego w takim razie życzyć Katarzynie Krawczyk przed światowym czempionatem?
K.K: Zdrowia i uśmiechu na twarzy, bo to najważniejsze.
Rozmawiał: Jakub Kazula