Dariusz Grzywiński jest pierwszym w historii trenerem, który doprowadził zapaśniczą kadrę kobiet do trzech medali na mistrzostwach świata. W rozmowie z nami opowiada o mistrzostwach, planach i przyszłość i tym, co można było jeszcze poprawić w tym sezonie.
Jakub Kazula: Zacznę pytaniem ogólnym – czy wie pan, kiedy ostatnio zdarzyła się taka sytuacja, że kadra kobieca miała trzy medale na mistrzostwach świata?
Dariusz Grzywiński: Chyba jeszcze nie zdarzyła się taka sytuacja.
Dokładnie tak. Jak pan się czuje jako trener, który dokonał tego jako pierwszy?
D.G.: Podchodzę do tego całkiem normalnie, bo trenerką zajmuję się już od wielu lat. Prowadziłem już bardzo różne grupy wiekowe, niezależnie od płci i oczywiście ucieszyłem się, kiedy się dowiedziałem, że wcześniej nie było takiego wyniku. Trzeba jednak podchodzić do tego na spokojnie i robić swoje, bo naszym głównym celem są igrzyska w Paryżu. Na pewno bardzo bym się cieszył, gdybyśmy mieli taki wynik za rok, bo to by oznaczało już dwie kwalifikacje olimpijskie, ale teraz pracujemy dalej. Lecimy właśnie na mistrzostwa świata U23 (rozmowa odbyła się przed turniejem – przyp. JK) i mam nadzieję, że i tam uda się coś przywieźć, więc praca się na razie nie kończy. Dopiero później będzie chwila przerwy i może wtedy do mnie dotrze czego dokonaliśmy, bo dotychczas z tych imprez „centralnych” przywieźliśmy 12 medali (15, licząc już z mistrzostwami U23 – przyp JK).
Do młodszych zapaśniczek jeszcze za moment przejdziemy, ale najpierw zapytam, jak ogólnie oceni pan ten sezon, już nawet pomijając mistrzostwa świata, choć tu wiadomo, że była to impreza roku.
D.G.: Jestem zadowolony z wyników w tym sezonie, bo praktycznie każdy start kontrolny, również w mocnych turniejach rankingowych, kończył się medalami i punktowanymi miejscami. Myślę, że grupa dziewczyn, która jest w ścisłej kadrze i trenuje pod okiem moim oraz trenerów przeze mnie zaproszonych, ma przez nas stworzoną dobrą atmosferę i dobre warunki do tego, żeby jak najlepsze wyniki osiągać i chyba te wyniki mówią same za siebie. Dziewczyny widzą cel, widzą efekty swojej ciężkiej pracy, więc są przekonane co do kierunku, który obraliśmy. Celem są oczywiście igrzyska i tu też chcielibyśmy, żeby nam wypaliło. Mamy motywację do dalszej pracy.
Każdy z trenerów dostaje ode mnie pytania o każdy ze startów na mistrzostwach świata i z panem również chciałbym to w ten sposób przeprowadzić, zaczynając od najniższej kategorii (do 50 kg) i pierwszego występu medalowego Anny Łukasiak.
D.G.: Ania rzeczywiście zdobyła medal jako pierwsza i to też była motywacja dla innych dziewczyn, żeby jej dorównać wiedząc, że mają szansę. To się sprawdziło, ale wracając do Ani, to wszystkie starty kontrolne dawały jej dobre pozycje – może poza Poland Open, gdzie była piąta, ale tam też była całkiem mocna obsada. Przygotowanie sprawiło, że Ania bardzo ładnie wytrzymała walki turniejowe pod każdym względem i zdobyła ten upragniony pierwszy medal mistrzostw świata – miejmy nadzieję, że nie ostatni i dobrze by było, żeby w takiej dyspozycji dotrwała jeszcze do igrzysk w Paryżu.
Druga z naszych zapaśniczek to Katarzyna Krawczyk (do 53 kg) i tutaj musimy przyznać, że jeśli przed turniejem ktoś powiedziałby panu, że przywieziemy z mistrzostw trzy medale, to pewnie w ciemno byśmy stawiali, że Kasia będzie w tym gronie.
D.G.: Oczywiście. Kasia to medalistka z ubiegłorocznych mistrzostw świata i w tym roku we wszystkich startach plasowała się na wysokich pozycjach, więc na nią liczyliśmy tutaj najbardziej. Zawody kontrolne były bardzo dobre, wygrała dwa razy, w tym na Poland Open. No te mistrzostwa świata nie wyszły – jak potem analizowaliśmy i walkę, i samo przygotowanie, i badania, które Kasia przechodziła, to stwierdziliśmy, że o tym słabszym starcie zadecydowała chyba regulacja masy ciała przed startem. Trochę za wcześnie Kasia zeszła z dużej wagi no i organizm nie wytrzymał na kluczowej imprezie sezonu.
Podobna sytuacja była w kategorii wyżej u rywalki Kasi, Roksany Zasiny (do 55 kg).
D.G.: No tak, to następna zawodniczka, którą pewnie byśmy w tym gronie kandydatek do medalu przed turniejem obstawiali. Po ostatnim starcie kontrolnym, kiedy wygrała Poland Open, liczyliśmy na dużo więcej, jednak mam wrażenie, że w przypadku Roksany może warto byłoby wrócić do pracy z psychologiem, bo czasem mam wrażenie, że za bardzo chce zrobić jeszcze ten duży wynik na koniec kariery i jej praca na treningach nie przekłada się potem na zawody. Dlatego wydaje mi się, że tu powodem mogła być głowa.
Po dwóch słabszych występach wracamy do medali – najpierw Angelina Łysak (do 57 kg), która miała w tym sezonie trochę problemów i nie wyglądało to wszystko tak idealnie przed mistrzostwami świata.
D.G.: No Angela też miewała problemy z umiejętnym zbijaniem wagi do 57 kilogramów. Wcześniej nie robiła tego fachowo, czyli pod okiem specjalistów. Teraz mamy panią dietetyk, która zajęła się kilkoma dziewczynami, w tym właśnie Angelą i myślę, że to prawidłowe zbijanie wagi miało bardzo duży wpływ na jej formę i na to, jak wyglądała na turnieju. Poza tym trafiła też z dyspozycją fizyczną i tak jak powiedziałem wcześniej, Ania rozpoczęła tę bardzo ładną serię i kolejne zawodniczki z szansami te szanse zaczęły wykorzystywać. Angela była w bardzo dobrej dyspozycji, wierzyła we własne możliwości i wyrwała sobie ten medal w walce z Mongołką.
I ostatnia z naszych medalistek – Jowita Wrzesień (do 59 kg).
D.G.: „Jowa” to ogromnie pracowita dziewczyna i często się zdarzało, że miała okazję walczyć o pozycje medalowe i nie zawsze jej się to udało. Do tej pory jej największym sukcesem był awans na igrzyska olimpijskie do Tokio i nie miała medali takiej imprezy jak mistrzostwa świata. W tym sezonie wszystko dobrze się układało – stawała na podium na startach kontrolnych, czy na mistrzostwach Europy i tutaj także pojawiła się szansa, którą bardzo ładnie wykorzystała w ostatnich sekundach walki o brąz.
Czy to nie jest tak, że ta dość niespodziewana kwalifikacja do Tokio napędziła ją do dalszej pracy i teraz widzimy tego efekty?
D.G.: Na pewno tak, bo z tego, co mi wiadomo, to nawet dla samej Jowity było to mocno zaskakujące, że zdobyła kwalifikację i pojechała do Tokio. Poza tym myślę, że dobry początek tego roku dał jej mocnego kopa motywacyjnego, a i na mistrzostwach świata wszystko układało się po jej myśli, łącznie z całkiem niezłym losowaniem, które bardzo dobrze wykorzystała.
Kontynuujemy przegląd poszczególnych kategorii. Tym razem Natalia Strzałka (do 68 kg).
D.G.: Tutaj przyznam, że Natalka mnie trochę rozczarowała, bo na zgrupowaniach pracowała bardzo ciężko i wyglądało to wszystko całkiem dobrze. Z Bułgarką wcześniej już wygrywała, więc i tu spodziewałbym się zwycięstwa, ale wyszło inaczej i skończyło się to szybkim odpadnięciem z turnieju. Ja jednak Natalkę wciąż traktuję jak zawodniczkę z tego młodszego pokolenia i jeszcze dużo przed nią. Jeśli nadal będzie z jej strony tak duże zaangażowanie i przykładanie się do pracy, to myślę, że będziemy mieli z niej jeszcze dużo radości i zdobywania medali.
Mówił pan wcześniej o analizie walki, więc zapytam i tutaj – co się wydarzyło, że z zawodniczką, z którą wcześniej wygrywała, teraz nie tylko przegrywa, ale też robi to przed czasem?
D.G.: No faktycznie tutaj się to dość szybko skończyło, a niedługo przed MŚ Natalia toczyła z tą Bułgarką wyrównany i zwycięski pojedynek – wygrała przy remisie 2-2 albo 3-3. Dlatego tutaj to 0-10 było mocno zaskakujące, ale był element zagapienia, Natalka dała się złapać, straciła zejście i potem poleciała na młynki. Może ta ranga zawodów trochę na nią wpłynęła i zadecydowała też w pewien sposób o tym słabym wyniku.
I na koniec najwyższa obsadzona przez nas kategoria – do 72 kilogramów i Patrycja Sperka.
D.G.: Patrycja pojechała na mistrzostwa, bo chciałem ją sprawdzić po turniejach kontrolnych, na których plasowała się na pozycjach medalowych. Spełniła więc kryteria doboru, a chciałem też się dowiedzieć, jak wytrzyma presję takiej imprezy, jak mistrzostwa świata. Niestety, tak jak mówiliśmy o Natalii, tak i Patrycja na tych zawodach całkowicie się zblokowała i nie potrafiła wykonać swoich podstawowych technik, które wykonuje na treningach. Stres startowy i ranga zawodów trochę ją przytłoczyły i cel nie został zrealizowany.
Patrząc na skład na te mistrzostwa, w oczy rzuca się fakt, że nie mieliśmy przedstawicielek w dwóch (do 62 kg i do 76 kg) kategoriach olimpijskich i to mimo tego że mamy zawodniczki, które już się tam pojawiały. Z czego to wynika?
D.G.: W kategorii do 62 kilogramów nie startowała Natalia Kubaty, medalistka mistrzostw Europy. Natalia niedługo przed mistrzostwami doznała kontuzji, przez którą przepadły jej treningi i starty kontrolne, chociażby Poland Open. Tak na dobrą sprawę miałem wybór między Kubaty, a Sperką, a to ta druga spełniła wszystkie kryteria do wyjazdu, natomiast Natalia przez kontuzję nie miała takiej możliwości.
Tutaj muszę powiedzieć o nowym przepisie, który wprowadziła Międzynarodowa Federacja Zapaśnicza, bo to z niego wynikał ten dylemat. Jest teraz taka zasada, że skład na mistrzostwa świata może liczyć maksymalnie tyle zawodniczek, ile na mistrzostwach Europy, a tam mieliśmy ich siedem, przez co musieliśmy z czegoś zrezygnować. Padło na 62 i też 76, w której nie mamy na ten moment zawodniczki. Mówiliśmy o Patrycji Sperce, ale ona waży tak 73-74 kilogramy w okresie przygotowawczym, a w startowym jeszcze mniej i sama zawodniczka także nie chciała walczyć w kategorii do 76 kilogramów mając „niedowagę” w porównaniu do rywalek.
Czy możemy się w takim razie spodziewać, że w tym najważniejszym momencie, czyli na kwalifikacje olimpijskie, te kategorie będą obsadzone?
D.G.: No biorąc pod uwagę tę zasadę, o której powiedziałem, wiele wskazuje na to, że na mistrzostwach Europy będziemy musieli wystawić zawodniczki w każdej albo prawie każdej kategorii, a już na pewno w każdej kategorii olimpijskiej, żeby je sprawdzić i móc wysłać podobną liczbę zapaśniczek na mistrzostwa świata. Jeśli mówimy chociażby o kategorii 62 kilogramy, to na pewno Natalia Kubaty jest tutaj kandydatką do zajęcia tego miejsca, ale myślę, że w tę rywalizację włączą się jeszcze zawodniczki z kategorii młodzieżowej, do lat 23. W kategorii do 57 kilogramów mamy bardzo dużą rywalizację, a 59 nie jest olimpijska, więc jest opcja, że zawodniczki z tej grupy ważące nieco więcej spróbują swoich sił w kategorii do 62 kilogramów i Natalia Kubaty nie będzie osamotniona.
W 76 zobaczymy jak będzie to wyglądało po okresie jesienno-zimowym, bo nie ukrywam, że Patrycja Sperka dostała zadanie, żeby trochę tej masy ciała nabrać, żeby wzmocnić się siłowo, bo wstępne plany są takie, że to właśnie ona wystartowałaby na mistrzostwach świata w tej kategorii. No ale to też się okaże, bo mamy chociażby bardzo młodą Danielę Tkachuk, która wiekowo wciąż jest juniorką i może jest to jeszcze za wcześnie, ale kto wie, czy nie włączy się do tej rywalizacji. A jeśliby ją wygrała, to oczywiście wtedy byśmy ją wystawili.
O te młode zawodniczki miałem właśnie pytać. Regularnie z imprez juniorskich i młodzieżowych nasze zapaśniczki przywożą medale, więc szykuje nam się naprawdę ciekawe pokolenie. Na które zawodniczki zwrócić uwagę w kontekście już przyszłorocznych mistrzostw świata i drogi do Paryża? Widzi pan takie nazwiska?
D.G.: To może przejdę po kategoriach, zaczynając od tej najlżejszej, czyli do 50 kilogramów. Tu mamy Amandę Tomczyk, ale myślę, że ona jeszcze w tym cyklu olimpijskim nie włączy się do rywalizacji, bo mamy tutaj Anię Łukasiak i Agatę Walerzak, a to są jeszcze zawodniczki poza jej zasięgiem.
Lepiej wygląda sytuacja w kategorii do 57 kilogramów, bo tutaj mamy wicemistrzynię Europy (i już świata – przyp. JK) Patrycję Gil. Jest Magdalena Głodek, która regularnie startuje w kategorii do 59 kilogramów, ale byłaby w stanie włączyć się w rywalizację w kategorii olimpijskiej do 57 kilogramów jako czwarta mocna zawodniczka. Zadeklarowała się jednak, że gdyby tę rywalizację przegrała, to może spróbować w kategorii do 62 kilogramów i uważam, że może włączyć się do tej rywalizacji ze sporym powodzeniem. W tej wadze jest też Paulina Danisz, ale tu myślę, że podobnie jest podobnie jak z Tomczyk, czyli może być jeszcze za wcześnie w tym cyklu.
I chyba najbardziej utytułowana zawodniczka to Wiktoria Chołuj w kategorii do 72 kilogramów, ale Wiktoria zadeklarowała, że włączy się do rywalizacji w olimpijskiej wadze 68 kilogramów, a to da nam mocną przeciwniczkę dla Natalii Strzałki.
Zahaczył pan już o ten temat, ale w takim razie w których kategoriach możemy spodziewać się tej najbardziej zaciętej rywalizacji. Wygląda na to, że będzie to 57 kilogramów z Angeliną Łysak, Jowitą Wrzesień, Patrycją Gil i Magdaleną Głodek.
D.G.: Tak, tutaj mamy naprawdę mocne zestawienie, bo rzadko zdarza się aż tyle zawodniczek z takim potencjałem w jednej kategorii. Na pewno warto też zwrócić uwagę na kategorię 53, gdzie mamy oczywiście Kasię Krawczyk i Roksanę Zasinę, ta rywalizacja trwa już dosyć długo. No i wspominana przez mnie kategoria do 68 kilogramów i walka Natalii Strzałki z Wiktorią Chołuj – wydaje się, że to te trzy kategorii będą najbardziej zacięte i nasze zapaśniczki mogą ze sobą rywalizować o wyjazd na te najważniejsze turnieje do samego końca. Do tego jednak jeszcze trochę czasu.