Patrycja Gil jest jedną z trzech zawodniczek, które z hiszpańskiej Pontevedry przyjechały ze srebrnymi medalami młodzieżowych mistrzostw świata. Nam opowiada o samym turnieju i swoich planach na przyszłość w trudnej w Polsce kategorii wagowej, ale też i o swoim charakterystycznym stylu walki.
Jakub Kazula: Minęła już dłuższa chwila od srebra w Hiszpanii. Jak więc ocenisz swój start w tych zawodach?
Patrycja Gil: Wiadomo, że po finale jest mały niedosyt i szkoda braku złotego medalu, ale jednak walczyłam z bardzo dobrą, doświadczoną zawodniczką. Ogólnie jestem bardzo zadowolona, że na sam koniec tego wieku młodzieżowego udało mi się przywieźć jeszcze medal z najważniejszej imprezy tego rocznika.
W finale uległaś medalistce seniorskich mistrzostw świata z Japonii. Jak się odnajdujesz w takiej obsadzie, biorąc pod uwagę, że już za moment wchodzisz w seniorski wiek?
P.G.: Nasi trenerzy bardzo często organizują nam wyjazdy na takie międzynarodowe, seniorskie turnieje, organizowane też przez UWW, więc była okazja nabrać pewności siebie i doświadczenia w starciu z takimi zawodniczkami, również seniorskimi. Z wieloma z tych dziewczyn miałam okazję walczyć częściej i mogę powiedzieć, że wygląda to lepiej niż na początku mojej kariery w zapasach.
Wcześniejsze medale młodzieżowych i juniorskich imprez też swoje robią.
P.G.: Tak, tak, zdecydowanie. To dużo doświadczeń i pewności siebie, która mocno pomaga na macie, nie jest tak, że to się gdzieś rozmywa. Sam fakt, że jestem w tym gronie medalistek pokazuje, że mogę walczyć jak równy z równym z najlepszymi i że wszystko idzie w dobrym kierunku i chcę trenować ciężko na macie, bo wiem, że jest spora szansa, że przełoży się to na wyniki na macie.
Często będąc nawet w klasycznej pozycji parterowej próbujesz przerzucić rywalkę na plecy i skończyć walkę przez tusz, zamiast np. teoretycznie łatwiejszych wózków czy młynków. W Hiszpanii wygrałaś tak w półfinale, a w i ćwierćfinale było blisko. Z czego wynika ta większa niż u innych częstotliwość? A może to przypadek?
P.G.: Nie, nie, to nie przypadek. Jest to taka moja koronkowa akcja, nad którą bardzo dużo ostatnio pracowałam i z trenerem klubowym, i też w reprezentacji. Chciałam tę technikę udoskonalić, bo już gdzieś kilka lat temu okazało się, że całkiem dobrze mi to wychodzi. To jest taki chwyt, że rywalki się go często nie spodziewają, bo spodziewają się tych wspomnianych łatwiejszych akcji, ale ja np. wózków aż tak dobrze jeszcze nie potrafię, a to mam już naprawdę dobrze wytrenowane i jest to mój firmowy chwyt. Jest to na pewno zaskakujące, efektowne, ale też i całkiem bezpieczne – próbując tego nie ryzykuję jakiejś dużej kontry, a mogę zakończyć walkę przed czasem.
Czy są w takim razie techniki, których możemy się jeszcze spodziewać lub takie, nad którymi sama chcesz jeszcze popracować?
P.G.: Inną „moją” techniką, nad którą dużo pracuję, są ściągnięcia głowy i próby obejścia, staram się to udoskonalać. Trener zawsze mi powtarza, że technika ma być tak dopracowana, żeby przeciwniczki wiedziały, że ją wykonam, ale i tak nie były w stanie jej obronić. Ewentualnie jeszcze jakieś zejścia, ale poza tym staram się mniej konkretnych technik, ale żeby być po prostu skuteczną na macie.
Wchodzisz powoli w seniorski wiek. Jakie masz więc plany na pierwszy tego typu sezon, który zacznie się już niedługo?
P.G.: Przyszły sezon będzie bardzo ciężki, bo zaczynają się już kwalifikacje olimpijskie, a ja mam bardzo mocno obsadzoną kategorię wagową w Polsce. Mamy dwie świeżo upieczone medalistki seniorskich mistrzostw świata, które będą walczyły o tę kategorię (Angelina Łysak i Jowita Wrzesień w kategorii do 57 kilogramów – przyp. JK), no ale postaram się też włączyć do tej rywalizacji i dać z siebie wszystko, walcząc o ten wyjazd.
Czy w związku z rywalizacją widzisz gdzieś w przyszłości siebie w innej kategorii wagowej? Oczywiście wyłącznie, jeśli nie uda się tutaj.
P.G.: Raczej nie, będę się trzymała tych 57 kilogramów, bo wydaje mi się, że to dla mnie wyraźnie najlepsza waga. Wiadomo, że patrzymy pod kątem igrzysk i kategorii olimpijskich, bo to w nich powinno się startować w tym wieku seniorskim, więc niższa 53 to dla mnie wyraźnie za dużo do zbijania, a w wyższej 62 mogłabym nie dać rady fizycznie z rywalkami. 57 jest idealnie.