Mistrzostwa Europy w Kickboxingu: Błotnicki, Chmera, Grzesiak i Niewęgłowski oceniają start w Grecji
W ostatnim podsumowaniu Mistrzostw Europy w Atenach, głos oddajemy kolejnym wspaniałym polskim kickboxerom, srebrnym medalistą w formułach: Light Contact Grzegorzowi Błotnickiemu -69kg i Filipowi Chmerze -94kg, Kick Light utytułowanemu Michałowi Grzesiakowi -94kg i Low Kicku Erykowi Niewęgłowskiemu -86kg.
Jak wyglądała droga wymienionych Biało-Czerwonych do finału ME 2024:
Grzegorz Błotnicki (Black Widow Obrowo) wygrał z Węgrem Adamem Csorbą i Tarikiem Okericiem z Bośnii i Hercegowiny, Filip Chmera (Sporty Walki Bałtyk Koszalin) z Grekiem Georgiosem Aspiotisem i Austriakiem Lucą Prutschem, wielokrotny Mistrz Świata i Europy Michał Grzesiak (Center Team Odolanów) z Niemcem Vincentem Reichem i Turkiem Kerimcanem Guzelem, Eryk Niewęgłowski (Corpus Gym Gdańsk) z Turkiem Ahmetem Aksanem oraz Stefanem Dobrijeviciem z Bośnii i Hercegowiny.
W walkach finałowych, w ocenie sędziów, Polacy przegrywali w pojedynkach: -69kg Grzegorz Błotnicki – Matthew Brooks (Wlk. Brytania), -94kg Filip Chmera – Peter Zaar (Niemcy), -94kg Michał Grzesiak – Harrison Martyn (Wlk. Brytania), -86kg Eryk Niewęgłowski – Boban Ilioski (Macedonia).
Grzegorz Błotnicki: – Nie sprawdzałem swojego losowania, ponieważ był to mój drugi start na imprezie międzynarodowej w formule Light Contact i nie znałem jeszcze zawodników z mojej kategorii. Nie zwracałem też uwagi, ile walk muszę wygrać, aby zdobyć medal. Moim celem był tylko pojedynek, który miałem przed sobą. Dzięki temu mogłem się dużo lepiej skupić i nie miało znaczenia, czy walczę o wejście do strefy medalowej z przeciwnikiem, który stał przede mną.
– Walka z Węgrem Csorbą od samego początku była prowadzona w bardzo szybkim tempie. Byłem pewny swojego przygotowania fizycznego i wiedziałem, że mogę sobie na to pozwolić. Dzięki narzuceniu swojego tempa, przeciwnik miał z kolei problemy kondycyjne już w trakcie drugiej rundy. To pozwoliło mi kontrolować rywalizację do samego końca. W półfinale walczyłem z reprezentantem Bośni i Hercegowiny Okericiem. Bardzo dobre wskazówki otrzymałem od trenera Henryka Piwowara w narożniku. Narzuciłem bardzo mocno presję na przeciwnika i ciągle skracałem dystans, co skutkowało zakończeniem pojedynku już w pierwszej rundzie.
– Walka finałowa z Brytyjczykiem Brooksem wiązała się oczywiście z dużą presją. Jednak starałem się podchodzić do walki tak jak do każdej wcześniejszej. Musiałem uznać wyższość rywala w pojedynku o złoto. Uznaję, że był na ten moment w lepszej dyspozycji ode mnie. Wiem, że muszę popracować nad poruszaniem na nogach i szybkością, jeśli chcę rywalizować w przyszłym roku o medal Mistrzostw Świata.
– Był to mój ostatni start w tym roku. Aktualnie skupiam się nad pracą z zawodnikami w moim klubie, aby przygotować ich jak najlepiej do następnego sezonu. Uważam ten sezon za bardzo udany, chociaż nadal jest pole do poprawy. Wygrałem Mistrzostwa Polski w Light Contact, a w Kick Light uległem tylko aktualnemu Mistrzowi Europy, tj. Sławomirowi Malikowi.
– Jeśli chodzi o wcześniejsze medale na Mistrzostwach Świata i Europy, to był to mój pierwszy na mistrzostwach kontynentu seniorów. W dorobku posiadam natomiast dwa tytuły Mistrza Europy – w juniorach oraz kadetach. Co do Mistrzostw Świata, wywalczyłem srebrny medal w juniorach oraz brąz w seniorach w 2021 roku.
– Klub Black Widow Obrowo (powiat toruński) prowadzę od stycznia tego roku i cały czas się rozwijamy. Mam 24 lata i w styczniu minie 14 lat odkąd rozpoczęłam treningi kickboxingu. Na co dzień studiuję fizjoterapię, prowadzę treningi w swoim klubie oraz w małym studiu „ImStudio” w Toruniu.
Filip Chmera: – Nigdy nie mam w zwyczaju oglądania walk przeciwników, zobaczyłem tylko z kim mam pojedynek. Uważam, że w moim przypadku losowanie było dobre, chociaż jak wspomniałem nie zwracam na to uwagi. Żeby być najlepszym, muszę wygrać z każdym w turnieju.
– Jeśli chodzi o pierwszy pojedynek od razu o medal, dla mnie lepiej byłoby zacząć zawody wcześniej, od tzw. przedwalki. Ćwierćfinał wiąże się z dodatkowym stresem. Ale z Grekiem Aspiotisem wysoko wygrałem wszystkie 3 rundy i znalazłem się w strefie medalowej. Półfinał z Austriakiem Prutschem był z kolei bardzo zacięty. A co do finału z Niemcem Zaarem, u mnie stres był większy z uwagi na kontuzje. Nie lubię opowiadać, co by było gdyby… ale myślę, że w pełni sił pokonałbym tego rywala w walce o złoto.
– To był mój ostatni start w 2024 roku. Uważam ten rok za dobry sportowy, lecz mógłby by lepszy, mając na myśli Mistrzostwa Polski i Mistrzostwa Europy.
Michał Grzesiak: – Sprawdzałem pobieżnie zawodników z mojej drabinki, ponieważ zawsze warto wiedzieć cokolwiek o swoim rywalu. Z losowania byłem ogólnie zadowolony, chociaż nie było w kategorii -94kg zawodnika, który byłby słaby.
– Pierwsza walka od razu w ćwierćfinale? Mnie osobiście cieszy taki obrót sprawy, bowiem jeśli się już wejdzie do strefy medalowej to troszkę spada ciśnienie. Wiadomo, że nie wraca się z pustymi rękami.
– Moje walki z Niemcem Reichem oraz Turkiem Guzelem wyglądały bardzo podobnie, ponieważ obaj byli leworęczni, więc plan był podobny. Turecki kickboxer był bardziej agresywny, więc myślę, że z nim miałem cięższa przeprawę. To była bardzo zacięta walka. Z Guzelem wcześniej się nie spotkałem, ale postawił poprzeczkę wysoko.
– Jeśli miałbym coś zmienić, to rywala w finale. Nie szło z Brytyjczykiem powalczyć, gdyż co chwilę coś go bolało i wymuszał na sędziach minusowe punkty. Była to nerwowa walka, ale też nie do końca czysta.
– W tym roku to był mój ostatni start. Na swoim koncie mam łącznie trzy złote i jeden srebrny medal Mistrzostw Świata oraz dwa złote i jeden srebrny Mistrzostw Europy.
Eryk Niewęgłowski: – O wynikach losowania dowiedziałem się od kolegi. Nastawiałem się na ciężkie losowanie, ponieważ były to moje pierwsze zawody międzynarodowe na tak wysokim poziomie. Trafiłem na Turka Aksana, który miał 6 miejsce w rankingu, więc byłem ciekawy jego stylu walk. W wolnej chwili obejrzałem pojedynek ćwierćfinałowego przeciwnika, żeby wiedzieć czego się spodziewać.
– Zdecydowanie wolę zaczynać walkami ze słabszymi rywalami, żeby lepiej wejść w turniej. Tym razem nie miałem takiej możliwości i musiałem stawić czoła wyzwaniu. Przed walką towarzyszył stres, ale to normalne podczas tak dużego, startu gdy walczysz z najlepszymi w Europie. Przebieg pierwszej walki? Dosyć chaotyczna w moich odczuciach. Ciężko było wejść w walkę z powodu dużej presji i wymagającego przeciwnika. Dopiero w trzeciej rundzie udało mi się opanować emocje i konsekwentnie realizować założony plan. Walka półfinałowa z Dobrijeviciem ułożyła się pomyślnie. W 2 rundzie posłałem Bośniaka na deski, po czym nie był w stanie wstać podczas liczenia.
– Po zameldowaniu się w finale stres lekko odpuścił. Z tyłu głowy była myśl „Jestem tutaj żeby wygrać”. Myśląc o tym, czułem jak emocje zaczynały powracać. Jeśli mógłbym zawalczy jeszcze raz finał to pierwsza runda wyglądałaby zupełnie inaczej. Właśnie w niej poświęciłem dużo czasu na „czytanie” przeciwnika. Zamiast przycisnąć od początku… Tak zrobiłem to w drugiej i trzeciej rundzie, dlatego wynik mógłby być inny.
– Jeśli chodzi o starty w tym roku, planuję odhaczyć turniej w Polsce na podtrzymanie formy przed zbliżającym się rokiem 2025. Następny zapowiada się dosyć intensywny w starty. Sam rok 2024 był owocny, ponieważ dostałem powołanie do kadry narodowej w kickboxingu. Dziękuję za szansę reprezentowania naszego kraju na tak dużym wydarzeniu sportowym. Jest to mój pierwszy medal w kickboxingu z Mistrzostwa Europy.
– Mam 27 lat, przygodę z kickboxingiem zacząłem, gdy przyjechałem do Gdańska na studia. Trenuję 7 lat, z czego 5 lat w Corpus Gym do teraz. Na co dzień prowadzę zajęcia sportowe: grupowe i personalne w klubie.